
Mijały miesiące i urodziłam zdrowego chłopca. W chwili, gdy go przytuliłam, wszystko inne na chwilę zniknęło. Wkrótce potem do szpitala przyjechał mój tata. Wziął mnie za rękę, spojrzał mi w oczy i powiedział: „Czas, żebyś poznała prawdę. Twój mąż jest dla mnie najbardziej obrzydliwą osobą na świecie. Chcę, żebyś się z nim natychmiast rozwiodła. Pomożemy ci z dzieckiem”.
Byłem oszołomiony. „Ale powiedziałeś, że zdradziłeś mamę i że mam zostać?”
Westchnął głęboko i ze zmęczeniem. „Nigdy nie zdradziłem twojej mamy. Skłamałem, bo nie chciałem, żebyś przeżywała ten stres w ciąży. Chciałem tylko, żebyś ty i dziecko byli bezpieczni. Teraz, kiedy oboje czujecie się dobrze, możemy zająć się twoim mężem na poważnie”.
Nadal nie wiem dokładnie, co o tym myśleć. Ale to kłamstwo – dziwne, niezręczne i nieoczekiwane – było prawdopodobnie najżyczliwszą rzeczą, jaką ktokolwiek dla mnie zrobił.