W tle słychać było cichą muzykę, a oni siedzieli po turecku na dywanie, otoczeni notatnikami, zakreślaczami i zadaniami matematycznymi.
Wyjaśniała coś, tak skupiona, że ledwo zauważyła, że ktoś wszedł do pokoju.
Jej chłopak kiwał głową, całkowicie skupiony na matematycznych wyjaśnieniach mojej córki. Talerz z ciasteczkami, który zaniosła do pokoju, stał nietknięty na jej biurku.
Spojrzała w górę i uśmiechnęła się, lekko zdezorientowana. „Mamo? Potrzebujesz czegoś?”
„Och, chciałem tylko zapytać, czy chcesz więcej ciasteczek.”
„Wszystko w porządku, dziękuję!” powiedziała i wróciła do swojej czynności.
Zamknęłam drzwi i oparłam się o ścianę, trochę zawstydzona, trochę ulżona.
Wtedy zdałem sobie sprawę, jak często rodzice wyobrażają sobie najgorsze, podczas gdy prawda jest pięknie prosta. Nie było żadnej tajemnicy, tylko dwójka dzieci pomagających sobie nawzajem w nauce.